|
Na ratunek Avaya
Strona 3
Autor: aria
1 : 2 : 3 : 4 : 5
Zaśmiał się szyderczo z moich prób, znalazłem się po drugiej stronie na planie materialnym demonów. W końcu pozwolił mi się zobaczyć, siedział na kamiennym tronie z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Czyż byś chciał już wypełnić swoją powinność Tranvils?- rzekł
- Dostaniesz moje ciało co dopiero po śmierci- powiedziałem spokojnie czując, że długo nie utrzymam swojej obecności na tym planie i może mieć to skutek śmiertelny- masz mi służyć według naszej umowy, aż do tego czasu. Więc nakazuje ci abyś swoimi mocami wskazał mi to czego poszukuje...
Demon zamknął swoje ślepia na chwilę lecz potem spojrzał na mnie przeszywając mnie wzrokiem.
"W przydrożnym jeziorku teraz wypoczywa,
po trudzie i znoju kąpieli zażywa,
Wśród piasków pustyni przywódca strudzony
Czy zachcesz wędrowcze zawitać w te strony"
Musiałem wracać, świat zawirował o mało nie wymiotowałem lecz Moregn trzymał mnie bym mógł zaczerpnąć powietrza wołając mnie, nim zemdlałem przekazałem dalsze wskazówki.
Ocknąłem się w siodle podtrzymywany przez towarzyszy by nie upaść, nadal czułem w ciele żar.
Piasek wciskał się w nozdrza naszych wierzchowców i w nasze oczy ale po tych trudach udało nam się dotrzeć do jeziorka. Nie mogliśmy na początku dojrzeć tam nikogo poczuliśmy niepokój w sercach. Postanowiliśmy sprawdzić wszystkie pobliskie jeziorka, aż w końcu ją odnaleźliśmy. Kamień nam spadł z serca, kiedy po kąpieli nasz dowódca raczył się odziać w swoje rzeczy omówiliśmy z nią dalsze szczegóły. Pokazała nam gnoma który podobno widział przejeżdżający odział armii Czarnego Rycerza jednego z dowódców Krwawego Tyrana. Po przesłuchaniu niechętnego do współpracy gnoma w czym pomógł nam Jorgan uzyskaliśmy kolejną wskazówkę o naszych zaginionych dowódcach. Choć była to zwykła rymowanka w języku w którym się posługiwali. Brzmiała ona mniej więcej tak:
"Wśród łąk zieleni, wśród szumu drzew,
świątynia w górze ukryta jest,
A przy niej ognisko, wojownik strudzony
Schronienie znalazł na wzgórzu zielonym."
- Wiecie gdzie to jest? - zapytała dowódca Hebe.
Jorgan uśmiechnął się, natychmiast sobie przypomniałem jak nam opowiadał o jego rodzinnym domu, Juno.
Po zarekwirowaniu wszystkich trunków jakie posiadał gnom, pod dowództwem Hebe ruszyliśmy w drogę. Za nic mając tnące pustynne szpony, brnęliśmy dalej popędzając coraz naglej nasze wierzchowce z trudem łapiące już powietrze, zajeżdżone do granic wytrzymałości.
Świątynia Belfist była zrujnowana tak i tu trupy ścieliły się gęsto rozpoznaliśmy w tym robotę Antidotum. Jego samego znaleźliśmy wśród nielicznych rycerzy, pozostałości po jego oddziale.
- Jakie straty?- zapytał od razu, jego twarz wyglądała na strudzoną i zmęczoną widać i on odniósł ciężkie rany.
Czytaj dalej ->>
|
|